idą święta a ja wciąż ryczę. siedzę samotna przed oknem, tak samo w klasie, w domu, u przyjaciół. patrzę na spadający śnieg i na myśl nasuwa mi się jedno jedyne pytanie: co ja do cholery najlepszego zrobiłam ? rzucam petem, psując idealną czystość śnieżnej podłogi. rozdrapuję tak strupy ze starych ran, biję się w myślach kolejny raz i wyobrażam sobie, co byłoby gdybym nagle odeszła. jednak po dłuższych rozważaniach dochodzę do wniosku, że pewnie śnieg będzie padał tak samo, w kominku ogień będzie równie żwawo tańczył, wiatr śpiewał w kominie, a On będzie jak zwykle śmiał się i imprezował z kumplami.
|