c i s z ą
zagłuszał wewnętrzny ryk jej małego serduszka
gdzie nie było miejsca na podłości świata
i kłamstwa, wypowiadane przez usta
których kształt znała lepiej niż tabliczkę mnożenia
s ł o w e m
wdzierał się w każdą najmniejszą komórkę jej ciała,
pobudzał dreszcze na śniadej, delikatnej skórze
na której co dzień zostawiał kształt swoich linii papilarnych
z a p a c h e m
karmił stęsknione myśli subtelnie tuląc je do snu,
a w nim wprowadzał pod same bramy raju
a co najgorsze,
obiecywał jej miejsce w swoich planach na przyszłość,
tworzył bajki, a ją ubierał w sukienki księżniczki
i potem...
odszedł,
bo oni przecież zawsze odchodzą.
|