W ogóle, świat się skurwił, ludzie dbają o własne wypudrowane dupy, idą z wiatrem, nie ważne w którą stronę wieje. A szkoda, bo mógłby zawiać w jakąś przepaść, bezdenną. Nie muszą umierać, mogą spadać do końca świata, ich krzyk niech ginie w powietrzu, które będzie ich mieć w dupie, tak jak oni je. Rzeczywistość miesza mi się ze snem. Tracę umiejętność rozróżniania, obydwie są tak samo chore. I widzę tą cholerną niewidzialność.
|