- Nie potrafię - szepnęła. - Nie potrafię budzić się codziennie z myślą, że zwyczajnie go nie ma. Że odszedł. - ledwo wydusiwszy z siebie ostatnie słowo widziałam jak łzy spływają jej po policzkach. Przytuliłam ją najmocniej jak potrafiłam. Odepchnęła mnie niezdarnie, jakby chciała w ten sposób powiedzieć mi, że jest wystarczająco silna by powstrzymać nową falę łez. Nie wiedziałam, który raz z kolei dzisiaj patrzę jak płacze. Za każdym razem słowa nie przynosiły skutku, moje ramiona nie pomagały tak jak kiedyś. Czułam się bezsilna wobec niej. Cholernie zła, że nie jestem wstanie nic zrobić. Jeszcze raz szepnęłam jej do ucha parę ciepłych słów, po czym ponownie ją objęłam. Tym razem sama wtuliła się we mnie mocniej. Nie minęło kilka sekund gdy ponownie cisza zamieniła się w jej cichy płacz.
|