7 rano. Stała na opustoszałym przystanku czekając na autobus jak co dzień. Po drugiej stronie ulicy pod rozłożystym dębem przyglądał się dziewczynie tajemniczy mężczyzna. - jak zimno. Pierwsze płatki śniegu zamoczyły asfalt. Dla zabicia czasu liczyła spadający puch. Nieznajomy przyglądał się dalej. Podniosła głowę, znad gęstej mgły zauważyła niewyraźną postać. Serce podeszło jej do gardła. -Halo, kto tam jest? Mężczyzna poruszył się niezdecydowanie jak by się zastanawiał czy odejść czy przejść przez ulicę. Przełknęła głośno ślinę. Gdzie ten cholerny autobus?! Postać zmierzała w jej stronę. Dziewczyna gorączkowo cofała się do tyłu i przez ten ułamek sekundy nie zauważyła gdy podjechał autobus. Szybko wsiadła do środka. Na koniec usłyszała wypowiedziane w przestrzeni swoje imię. Pożegnanie wydało się takie realne, przerażające. Kto to mógł być? /sstrachsiebac
|