Pamiętam jak rok temu w Wigilię cały dzień przeleżałam z gorączką, katarem i świadomością że wszystko zjebałam. Nagle mama wparowała do pokoju i siłą ściągnęła mnie z łóżka, bym poszła zjeść z nimi kolację. Wchodząc do salonu poczułam znajomy zapach...nie była to świeczka cynamonowo-jabłkowa, to On.
Zaniemówiłam. Kucał przy choince, próbując dyskretnie schować tam prezent. Ty tutaj? - zapytałam. Gwałtownie się odwrócił, chowając czerwoną paczke za plecami. Co tam chowasz? - ponownie zapytałam, lekko się uśmiechając. Wstał. To dla Ciebie, przepraszam. - odpowiedział, wręczając mi prezent. Nawet nie podziękowałam, najlepszym prezentem był On. jego obecność. Tak cholernie magiczne były tamte święta. / sarajewooo
|