Siedziała na parapecie. Zastanawiała się nad swoim życiem. Pozornie było zajebiste. Ale tak naprawdę... Tak naprawdę to było jej tego dnia ciężko. Zastanawiała się co tak naprawdę się dzieje. W sumie to nikt tego nie wiedział. Tego dnia zrozumiała parę spraw. Nikt jej nie kochał. Siedziała i myślała dalej. Nikt nie przejmował się co się u niej w głowie dzieje. Przyjaciółki tego dnia milczały. Żadna z nich się nie odezwała. Faceci... no cóż. Paru ale żaden naprawdę. Trochę zaczynało ich być dużo. Nauki, i tego wszystkiego. Nie miał jej kto powstrzymać. Nie miał kto pocieszyć. Postanowiła sobie pomóc. Powoli zsunęła się z parapetu. A potem już nie było nic. /s.z.w
|