Całe życie staramy się by było dobrze, by miec kogoś obok, przy sobie, by nie stracić bliskich, by zawsze móc na kogoś liczyć i by zawsze ten ktoś mógł liczyć na Ciebie.. A potem przychodzi taki moment w życiu, że mimo otacza Cię chmara ludzi, znajomych, przyjaciół to czujesz się tak jakbyś był sam, jakbyś stał pośrodku wielkiego tłumu ludzi, stał gdziekolwiek, w Nowym Jorku przy Statule Wolności, czy po prostu na sopockim molo. W każdym z tych miejsc czujesz się jakbyś był duchem. Nie ma nikogo, kto by Cię znał, nawet Ci bliscy mijają Cię jak zwykłego przechodnia na ulicy. Stoisz pośrodku nich niezauważony, musisz poradzić sobie ze swoimi problemami, zamiast do przyjaciela zwracasz się do starego pluszowego misia i po raz kolejny wypłakujesz się w poduszkę.
|