-tęsknisz za nim? - zapytał mnie mój najlepszy przyjaciel, a ja odwróciłam głowe. -czy tęsknie? - odpowiedziałam po dłuższej chwili, a on usiadł na moim łóżku. -to co czuje, to już... tego chyba nawet nie można nazwać tęsknotą. w sumie sama nie wiem jak można to nazwać. nie jem, nie śpie, pale i pije, czasami się uśmiecham, bo przecież trzeba choć troche udawać. czasami nawet o nim nie myśle, ale to szybko mija, to są takie chwile, w których po prostu myśleć o nim nie moge... nie chce zasypiać, bo wiem, że mi się przyśni... widzisz jak ja wyglądam? nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam na spacerze, dusze się w tych czterech ścianach, a wieczorem, gdy zamykam drzwi mojego pokoju po prostu umieram z miłości do niego. to już nie jest tęsknota, to obsesyjne pragnienie by wrócił, by dał mi choć cząstke siebie slbo chociaż oddał mi moje serce, które oddałam mu w całości. teraz sam sobie odpowiedz czy w ten sposób się tęskni, bo sama się już pogubiłam w tym życiu...
|