Całymi dniami przesiadywała na parapecie z telefonem w ręku, wpatrując się przez szybę na przepełnioną pustką ulicę. Liczyła na to, że zobaczy go idącego z bukietem róż do jej mieszkania, stanie w drzwiach i powie 'spróbujmy jeszcze raz' , ale o każdej godzinie widziała tylko pojedynczych szarych przechodniów, nic nie znaczących dla niej ludzi. Spoglądała ukradkiem na telefon z nadzieją, że napisał. Nadzieja nigdy nie wygasała. Każdego dnia robiła to samo. Za późno spostrzegła, że to okno, ten parapet, to wszystko pochłonęło całą jej młodość. /lolaa_
|