Wychodziła ze szkoły. Nagle usłyszała jak ktoś ją woła. Obróciła się i zobaczyła Ją. Stała przy samochodzie i machała do niej. Uśmiechała się pięknie jak zawsze. Podbiegła do Niej i przytuliła. Wsiadły do auta i pojechały w jakieś bezludne miejsce. Na dworze było ciepło, słońce przebijało się przez puszyste, białe chmurki. Stanęły na przeciwko siebie, ich usta dzieliły centymetry. Czuła jak Jej oddech przyspiesza. Trwały tak przez chwilę w bezruchu, aż w końcu zrobiła pierwszy krok, całując Ją delikatnie. Było magicznie. Dawno tak się nie czuła. Z Nią mogła spędzać każdy dzień, każdą godzinę, minutę, sekundę. Ale kurwa...to przecież był tylko sen. Sen, który miał się już nigdy nie spełnić.
|