Ciągle ktoś ode mnie czegoś oczekuje. Zrób to, załatw tamto, uśmiechnij się. A ja nie potrafię. Kulę się w sobie. Nie mogę sprostać tym wszystkim oczekiwaniom. Chciałabym, by te wszystkie przeszkody, poprzeczki, kamienie na mojej drodze zniknęły. A one się piętrzą. I już nie wiem, czy jest ich tak dużo, czy to tylko moja słabość. Inni przecież żyją normalnie, jakoś sobie radzą i jeszcze zdają się być szczęśliwi. Czy nie mogę stać się na chwilę bezradnym dzieckiem, którym ktoś się zaopiekuje? Ale ja spadam w dół, nie mogąc nawet dosięgnąć dna. Spadam i spadam. Nie widzę już Słońca i duszę się. I wiem, że albo czeka mnie wieczny ból, albo w końcu zdecyduję się na ten ostateczny krok. Śmierć to jedyne światło, jakie dostrzegam w tunelu swojego cierpienia, bo już nic nie jest mi w stanie pomóc. To jedyny skuteczny sposób, by uciec od tego wszystkiego.
|