z fullcap'em na głowie, bandanie na szyi i szarych dresach wyszła z domu. w słuchawkach nie leciał już tandetny pop, lecz rap. włosy nie przypominały już barwą siana, poryła je mocna warstwa farby o kolorze czarnym. każdemu krokowi nie towarzyszyły głośne stuknięcia szpilek, zastąpiły je białe naje. twarzy nie pokrywała już gruba warstwa fluidu. jej zielone oczy były wypełnione bólem, a kpiący uśmiech nie zawitał na jej buzi. zmieniła się. diametralnie. przez życie, które skopało jej dupę.
|