Sen..Znów ten sen...sen który spada na mnie dzień po dniu...sen bez końca...czerwony śnieg...cały świat pogrążony w czerwieni...małe łkające dziecko na tle krwistego nieba..chciałabym mu choć otrzeć łzy..lecz moje ręce tkwią w bezruchu...zaś jego łzy spływają po policzkach i nikną w śniegu..mogę na to jedynie patrzeć...to takie bolesne i smutne...wszystko będzie dobrze..więc nie płacz...obiecuje ci..kto wyrzekl te słowa..feeria barw zaczyna blednąć..tak to była obietnica/Kanon
|