Minęła godzina, w dalszym ciągu stałam sama. Nikt nie przechodził, nie wchodził, wychodził. Pustka. Usiadłam na murku, spoglądając w gwiazy, doszłam do wniosku, że czekam na daremnie. Nikt nie wyjdzie. Każdy dorósł, znalazł pracę, wyprowadził się do innego miasta. Jest szczęśliwy. A podwórko, które kiedyś było dla nas całym światem stało się opuszczonym terenem. Spojżałam na siebie. To nie byłam ja. Byłam dorosła, samotna. Wstałam i będąc już przy bramie, odwróciłam się. Chciałam po raz ostatni zobaczyć miejsce, w którym spędziłam całe swoje dzieciństwo. Oparłam się o kraty a przed oczami ukazał mi się Oskar noszący Madzie na rękach, Hubert bijący się z Pickiem, Igor jedzący 20 kanapke z rzędu, Sandra tańcząca z Alim, Kaja rozmawiająca z Erykiem i Ja.. Siedząca na kolanach Kacpra i śmiejąca się z Huberta. Po policzku spłynęły mi łzy. Poczułam się, jakbym straciła całe swoje dzieciństwo. Wtem z oddali zadzwonił nieokreślony dźwięk, stawał się coraz głośniejszy.
|