I te Jego melanże, wiecznie z Sobieskim, każdy poniedziałek na kacu. Pamiętam jak pierwszy raz przyszedł nawalony do szkoły. Mój śmiech i wewnętrzny krzyk: Jak mogłam zakochać się w dupku, który niszczy nawet własne marzenia?! Mój zawód i Jego oczy, kiedy z krzywym uśmiechem patrząc na nauczycielkę od matmy z końca korytarza, podniesionym tonem głosu wymówił "dzień dobry". // kredkinabaterie4
|