Widzę Go co noc w sennych marzeniach mojego świata.Mijam bezszelestnie, niezauważalnie. W każdej chwili poznaję na nowo, zakochuje się w Jego oczach i anielskim uśmiechu. Jego oddech moim oddechem. Jego słabość moją słabością. Jego cierpienie moim cierpieniem. Jego szczęście moim szczęściem Jego doskonałość moja nieporadnością. Jego uwielbienie moją depresją.. Jego rzeczywistość moim marzeniem. Tak już na zawsze pozostanie, będę wierzyć w to że jest dobrze. Udawać szczęśliwą i zadowoloną z życia. A w końcowej jego fazie spocznę na laurach jak to zwykle ze mną bywa i kochać Go będę duszą, po cichu, bo ciało zdążyło już dawno wyschnąć z pragnienia...
|