To takie dziwne. W jednym momencie wszystko jest w porządku… no dobrze, może nie całkiem w porządku, ale przynajmniej żyjesz. A chwilę później – już cię nie ma. Ja chyba po prostu nie pojmuję. Bo niby po co w ogóle się do czegoś przyzwyczajać, skoro po pierwsze, to coś na pewno nie potrwa długo, a po drugie, gdy się skończy serce pęka na pół. A jeśli wszystko ma swój koniec, to znaczy początek, środek i koniec, to po co w ogóle coś zaczynać? Jaki ma sens życie, skoro i tak prowadzi do nieuchronnego końca…? [Alyson Noel]
|