wciąż pamiętam tamten weekend. całe 50 godzin spędzonych razem. pamiętam jego zaspane oczy i głos, który szeptał już od samego rana, ze jestem najwazniejsza. pamiętam jak nosił mnie godzinę po domu na barana, udając jakieś postaci z bajek. jak kłóciliśmy się o makaron z zupki chińskiej, który i ja i on chcieliśmy wyjeść. pamiętam, jak mimo że położyliśmy się spać o 24, zasnęliśmy około 5 rano, bo planowalismy kilka godzin wspólną przyszłość. pamiętam, jak siedzielismy z jego znajomymi, a on bezwstydnie około 4 nad ranem przytulił się do mnie, aby zasnąć. nie zważał na śmiechy kolegów. na każdym kroku udowadniał mi, że jestem najwazniejszą osoba w jego życiu. po tamtym weekendzie czułam, że wygrałam życie. trzy tygodnie później odszedł, zupełnie tak jakby ten cały rok i mnóstwo wspólnych chwil nic nie znaczyło.
|