listopad, zwłaszcza tego roku, wydał mi się jakiś szczególny. czas niesamowicie przyspieszył, mam wrażenie, że ten miesiąc składał się z dwóch, a nie czterech tygodni. kompletny brak deszczu sprawił, że nie mogłam zaśpiewać pod nosem, siedząc za biurkiem, że o szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny. mimo tego, nastrój zdecydowanie poniżej średniej jesiennych miesięcy, płaczliwość może nie, ale stan zawieszenia przeokropny. brak uczuć, brak stosunku do wszystkiego, a jeśli już, to tak emocjonalny, że bardziej nie można. niedługo rzeczywiście przyjdzie zwariować.
|