Chciałabym móc o trzeciej nad ranem, usiąść z Tobą na krawężniku i liczyć zanikające gwiazdy. Czas płynąłby nieubłagalnie wolno, a zimny wiatr tworzyłby na naszych ciałach gęsią skórkę. Po chwili wyjąłbyś z kieszeni jointa i spalilibyśmy go na pół. A potem? Poszlibyśmy do mnie, a tam film by się urwał...
|