przez cały ten czas szłam, wzbijając się na szczyt. patrzyłam w górę, zamiast przed siebie i z zadartą głową chciałam być coraz wyżej. marzyłam o chmurach, gwiazdach, celowałam do słońca, tam byłeś też Ty. z każdym dniem rozpoczynałam na nowo wędrówkę ku wolności, podążając za głosem serca, który wreszcie doprowadził mnie na sam czubek. osiągnęłam cel, ale nigdy nie sądziłam, że będzie to miało aż takie poważne skutki uboczne. będąc tam z Tobą nie zważałam już na to, do czego dążyłam. pragnęłam jedynie patrzeć z góry na innych, żeby pokazać, jak bardzo wielka jestem, żeby już nigdy nie mieć potrzeby unoszenia podbródka do kogoś. było za dobrze. świetnie się bawiąc i drwiąc z innych niepostrzeżenie zrobiłam o krok za dużo. grunt wysunął mi się spod stóp, a ja spadałam. leciałam, aż nie uderzyłam o ziemię. osunęłam się bezwładnie, leżałam nie mogąc zrobić już nic i ostatnim, co widziałam to twoja wyciągnięta ręka, twój krzyk, ale potem zniknąłeś. teraz tylko patrzysz na mnie z góry.
|