Nawet nie wiem, kiedy znalazłam się na jego kolanach. Wtulona byłam w jego tors, a jego dłoń gładziła mnie po plecach. Drugą ręką mocno przyciągał mnie do siebie, jakby się bał, że mu ucieknę. Załkałam cicho. -Nie płacz... ciii... - uspokajał mnie, opierając swój policzek na mojej głowie. - Ty mnie kochasz. - szepnął mi do ucha.
-Skąd ten absurdalny wniosek? - spytałam, pociągając nosem.
-Ja ciebie też. - odparł, całując mnie w głowę i mocniej do siebie przyciągając.
|