zakładam szybko czerwony stanik, żeby nie czuć się gorsza i czarne stringi, na szczęście, chociaż nikt nie obiecał, że przynoszą. wbijam się w spodnie przesiąknięte zapachem wiśniówki i proszku do prania. zsuwają mi się z dupy, chudnę chyba w depresyjnym tempie. ubieram czarną bluzkę, bo jeśli ubrałabym różową, to i tak by się nic nie zmieniło. czarna, perfumowana bandana na nadgarstku zakrywa poszarpaną rękę, po tamtej imprezie. dawno jej nie prałam i nie wypiorę, bo to moja ostatnia rzecz, którą miałeś na sobie.
|