Wiem, że jest głupkiem, robi więcej błędów ortograficznych niż wszyscy dyslektycy w mojej szkole razem wzięci. Zawsze jest umorusany od smaru i jeszcze chyba się tak nie zdarzyło, żeby nie pobrudził koszulki w drodze do mnie. Co chwilę muszę go poprawiać, aby mówił "poszedłem". Chodzi w dresach i zawsze się wozi, jakby był nie wiadomo kim. Robi mi na złość i przytulając odbiera oddech. Wygląda przerażająco, gdyby ktoś taki zagadał do mnie gdziekolwiek, na imprezie, na mieście, w kawiarni jedyne o czym bym myślała to ja mu uciec. Mimo to kocham go jak nikogo wcześniej. A stan mojej euforii trwa od kilku miesięcy. / egoistyczna.suka
|