staliśmy ekipą na przystanku czekając na autobus. trzęsłam się z zimna szczękając zębami, podszedł do mnie przyjaciel i objął mnie ramieniem, wtuliłam się w jego ciepłą kurtkę słuchając jego ględzenia, że się nie ubrałam. -
kocie.. - wyjąkał spoglądając na mnie z góry. - hm? - zasyczałam. - Michał. - syknął. podniosłam głowę i zobaczyłam go idącego w naszą stronę. - siema. - rzucił w naszą stronę gadając z resztą mojej ekipy. spojrzałam na przyjaciela i oboje się uśmiechnęliśmy do siebie. - tulimy. niech se pomyśli, że chodzimy razem. - powiedział do mnie i oboje wybuchliśmy śmiechem. wtuliłam się w niego ponownie. przeszedł koło nas mierząc wzrokiem mojego przyjaciela. -popatrzył na mnie jakbym mu matkę pantoflem zabił.- zaśmiał się. -wy to macie jednak najebane.-pojechała szczerością kumpela. spojrzałam za siebie i zobaczyłam go dzwoniącego do kumpli którzy mieli załatwić mojego "chłopaka". jednak zrozumiał co stracił
|