ból po szybkim wbiciu igły i mój niespokojny oddech gdzieś pośród czterdziestu stopni na parkiecie. nienawidziłam czuć jak to coś, rozchodzi się w moich żyłach, nienawidziłam siebie. swojej słabości, i bezsilności. mojego choregu uzależnienia, bez którego nie potrafiłam normalnie funkcjonować. czując jak opanowuję mnie całą chciałam się podnieść, nie poddać się bez walki. próbowałam złapać się czegokolwiek, jednak upadłam. zsuwałam się po ścianie czując w pobliżu alkohol pomieszany z ostatnimi sekundami życia. mojego życia. jego zamazaną twarz w kolorach migających świateł, aż w końcu czułam tylko jego chłodne palce błądzące po moim ciele. pustka. odpływałam odrywając się od brzegu. wpłynęłam gdzieś na środek nicości, aby tam najwyraźniej wziąć swój ostatni wdech do płuc. aby ostatni raz wyszeptać jak nienawidziłam siebie. /happylove
|