Leżę w mym niewielkim łóżku. Nie mogę zasnąć. Patrzę przez okno na księżyc i gwiazdy.
Zastanawiam się jakby to było, gdybyś był obok mnie. Zawsze.
Czy spałbyś snem kamiennym? Czy może każdy mój ruch wybudzałby Cię?
Rozpychałbyś się? "Przypadkiem" uderzył mnie kolanem? Czy mówisz przez sen?
A może chodzisz w nocy po domu? Czy przytuliłbyś mnie na dobranoc? Pocałowałbyś?
A może coś więcej? Może kochalibyśmy się do utraty tchu, do osiągnięcia szybkiego pulsu...
do kropelek potu na ciele... do nieskończoności.
Potem wtuleni w siebie, pieszcząc delikatnie palcami nagie naskórki,
dawać sobie to, czego tak mi teraz brak: bliskość...
A może wcale nie byłoby Ci ze mną dobrze. Może spałbyś w pokoju obok.
Może nawet nie dałbyś buziaka w policzek... Może uciekałbyś jak najdalej ode mnie...
Tyle niepewności w miłości jest...
|