|
Wracali pijani z imprezy. On nie pił zbyt dużo, bo jechał, za to ona najebana jak nigdy. Śmiała się, kręciła w fotelu, próbowała wyrywać mu kierownice. "Co ty robisz?! Chcesz żebyśmy normalnie dojechali?" "Chcę. Ale ja chce kierować" "Pojebało cię. Zostaw to" mówił stanowczo. Z naprzeciwka jechał tir. Mrugał mocno po oczach światłami. "Jeżeli umieramy, umieramy razem!" Wykrzyczała i szarpnęła kierownicą, gdy byli blisko tira. Uderzyli prosto w niego, idealnie wymierzeni. Tir? Nie nic się nie stało. Za to oni są na zawsze połączeni więzłem miłości, przykuci do zimnego podłoża trumny, wraz z zagubionym rozumem, któremu więcej nie przyszło na myśl, by pić. | incom.
|