wśród brudnych krawężników i szarej monotonii
gdzie czas stoi, dni płyną w kroplach alkoholi
wokół bloki, ci zmęczeni ludzie, spuszczone głowy
puste spojrzenia i nie ma dokąd uciec, chyba
że w ćpanie jarając grudę i dając w banie
tocząc jak skałę swoje marne życie
dalej patrząc na świat przez pryzmat patologii
|