'widzi Pani,' - rzekła - 'moje próby budowania od początku też zawsze po czasie legały w gruzach, nic, zupełnie nic nie wyszło. straciłam już nadzieję na jakąkolwiek przyszłość. przepraszam, że tu przyjechałam, być może zaburzyłam porządek dnia codziennego, może wywołam jakieś niechciane skutki, ale musiałam. nie umiałam dłużej zatrzymywać w piersi serca, które kołatało na wszystkie strony i błagalnym wzrokiem patrzyło na ten dom, przepraszam.' to mówiąc polały się łzy, jednak starsza kobieta zaprzeczyła, nie chciała przeprosin, wręcz dziękowała. powiedziała dziewczynie że jest tu zawsze mile widziana. w taj chwili za oknem zaczął padać rzęsisty lecz ciepły deszcz. słychać było przyjazne szczekanie psa i pisk opon. matka zobaczyła wysiadającego z samochodu syna, trzymał na rękach ogromny bukiet czerwonych róż. zdawał sobie sprawę, że nie ma na co czekać. albo zrobi coś teraz, albo już nigdy. wszedł do domu tylnym wejściem. podbiegł do kuchni, dziewczyna wstała. [cz. 9]
|