uśmiechnął się pogodnie, wymamrotał jąkając się 'cz-cześć, co tu robisz ?' tak to był On, ten sam. z nieśmiałym spojrzeniem i machający rękami, gdy się denerwuje. zmężniał, wyprzystojniał, wyszczuplał i trochę urósł, był cudowny, najcudowniejszy. popatrzyła na niego wzrokiem pełnym takiej tęsknoty, jakiej sama się po sobie nie spodziewała. miała niezmierną ochotę rzucić się mu na szyję, ale wiedziała, że w chwili obecnej nie może nic. przecież się pożegnali. ich spojrzenia się spotkały, nie potrzebowali słów, żeby przekazać sobie to, co najważniejsze. natężenie między nimi rosło, dystans zdawał się znikać. nagle On obrócił się na pięcie i oznajmił 'zaraz wrócę, muszę się przejść', niedbale zarzucił na ramiona czarną wiatrówkę. 'wróciła', pomyślał, nie wiedział jak ją tu ściągnął, ale widocznie również zrozumiała, że jest coś, co nigdy w Nich nie zgasło, że plan na obcość i zapomnienie nie wypalił, że mimo wszystko są gdzieś głęboko ukryci w sobie. [cz. 7]
|