dotykam dłońmi twarz, czuję, jakby było to obce ciało. wzięte znikąd i tam wracające. z pod powiek wygląda cicha bezradność. zawstydzona, zapatrzona w nicość i oddana temu bezpowrotnie. głuchy uśmiech na twarzy i ten potworny pisk w uszach. rozpacz całująca policzki, dobierająca się do serca. wyrywa ostrymi pazurami żalu szczątki nadziei rodzącej się na nowo każdego dnia. siedzę pod kocem, zaplątana w myśli. nie mogę się wydostać. czekam na cud.
|