Dawał mi wszystko, co był w stanie dać. Swą obecnością działał cuda, a ja trzymając go w swoich ramionach czułam, że nie potrzebuję niczego więcej do pełni szczęścia. Nie wiem, w którym momencie go straciłam, ale w moim sercu nigdy nie umarł. Zawsze jest ze mną, choć może nawet o tym nie wie. Nie wie, jak tęsknię za każdym jego spojrzeniem i uśmiechem, w którym tylko ja widziałam cały mój świat. Był wszystkim i dokładnie o tym wiedział, przecież zapewniałam go o tym każdym namiętnym pocałunkiem. Czasem, kiedy czuję, że tak po prostu nie mam już sił wyobrażam sobie, że jest obok mnie, że tak jak kiedyś widzę w jego oczach odbicie własnego uśmiechu. Czasami mi pomaga, ale przecież to nie jest to samo, co trzymanie za rękę najważniejszej osoby w naszym życiu.
|