układałam właśnie wszystkie kosmetyki, gdy mama wróciła z pracy. - Kaśka! - krzyknęła mama. - słucham? - odpowiedziałam. - chodź na dół. - syknęła. wyszłam z pokoju i zjechałam po schodach. - co jest? - zapytałam trochę zmieszana. - byłaś dzisiaj w szkole? - zapytała mama. - a co to, zwiady jakieś czy co? - odpowiedziałam z agresją i wyciągnęłam z lodówki sok pomarańczowy. - byłaś czy nie? - mama nadal ciągnęła. - no byłam, mamuń. - skłamałam. - nie wierzę Ci. - słusznie przejrzała mnie mama. - mamo.. błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli. - odpowiedziałam i oparłam się o ladę. - a idź! z tobą to się nie da dogadać. - zaśmiała się mama i rzuciła we mnie szmatką. - też Cię kocham! - odpowiedziałam i poszłam z powrotem do swoich zajęć.
|