"To był straszny dzień". Cały czas tak mówimy. Kłótnia z szefem. Grypa żołądkowa. Korek. To właśnie opisujemy jako straszne, kiedy nic strasznego się nie dzieje. O te właśnie rzeczy błagamy. Leczenie kanałowe. Wezwanie do urzędu podatkowego. Kawę rozlaną na ubraniu. Kiedy dzieją się naprawdę straszne rzeczy, zaczynamy błagać Boga, w którego nie wierzymy, by przywrócił nam małe dramaty, a zabrał te. To całkiem ciekawe, prawda? Powódź w kuchni. Trujący dąb. Kłótnia, po której cały drżysz z wściekłości. Czy pomogłyby, gdybyśmy wiedzieli co jeszcze nadchodzi? Czy wiedzielibyśmy, że to były najlepsze chwile naszego życia?
|