wzrok wbity w ziemię, niewyraźne odbicie w lustrze. wieczny pisk w uszach i rozmazana rzeczywistość. wory zamiast powiek, siwe wargi, dłonie, krwawiące skronie, palce, połamane paznokcie. włosy zmierzwione starym grzebieniem, cisza przerywana głośnym turkotem trąbiących wiecznie ciężarówek. kurwa, a przecież to moja sprawa, czy idę akurat środkiem drogi. to moja sprawa, czy jeszcze żyję. spojrzenie nie wyrażające zupełnie nic, blade tęczówki, źrenice z pustką w środku, która pochłania przestrzeń. codzienne zasypianie na mokrej od łez poduszce, pod nią różaniec, z nadzieją, że to już ten ostatni raz.
|