Byłam na spacerze. Za sobą usłyszałam głos koleżanki. - Olka, nie zgadniesz kto przyjechał ! - wiedziałam. Jest tylko jedna osoba, o której mogła wtedy mówić, nie myliłam się. Stanęłam jak wryta na środku ulicy. - No dawaj, idź do niego ! - zachęcała mnie. - Nie.. nie mam po co, minęło tyle lat. - stwierdziłam. - Pier**** głupoty ! - wrzasnęła na mnie i pociągnęła w stronę jego domu. Potem zapukała do drzwi. - Bry, jest xxx ? - spytała jego babci. Ta popatrzyła na nią, potem na mnie i ze smutkiem spoglądając mi w oczy powiedziała: - Przykro mi, wyjechał dziś rano. - Poczułam jak coś runęło z wielkim hukiem o podłoże. Moje serce, nadzieja, jakiekolwiek złudzenia, wszystko odeszło ode mnie w jednej chwili. / bladynnas
|