w tamtym momencie nie interesowało mnie czy go to zabolało czy nie. wiedziałam, że tego mu było potrzeba. że jedynym wyjściem, żeby mu pomóc jest prawda, od której uciekał. do tej pory unosił się dumą. nikt nie był wstanie powiedzieć mu wszystkiego prosto w oczy. bał się z jego strony odrzucenia, które i tak daje każdemu. do swojego serca już nie potrafi przyjąć nic. to jest jak obsesja. dla niego liczy się tylko kasa, fani i wszystko co z tym związane. 'dzięki' - powiedział, patrząc się na mnie ze zdziwieniem. 'no sorry, ale...' . 'ale to nie było ironiczne. ja naprawdę ci dziękuję. właśnie tego oczekiwałem. prawdy chciałem. i tylko tyle. wiesz..wydaje mi się jednak, że ja z tego już się nie uratuje, że już nie zmienię swojego życia. nie umiem.' - mówił ze smutkiem. 'jesteś pewien?' - zapytałam, próbując rozluźnić atmosferę i wrzuciłam go do jeziora. 'oszalałaś?jak ja teraz się pokażę na ulicy' - krzyknął, chlapiąc mnie wodą. [cz.7] / mojekuurwazycie
|