poszłam spać. rano obudziła mnie mama z prośbą, żebym poszła do sklepu po mleko. wstałam i ogarnęłam się. nie miałam żadnych planów na dzisiejszy dzień, więc nie musiałam się nigdzie szykować. wzięłam pierwszy lepszy sweter i dresy, założyłam buty, po czym wyszłam. 'ałć!' - krzyknęłam, czując, że ktoś uderzył mnie drzwiami w głowę tuż przed wejściem do sklepu. 'to znowu ty ?!' - zadałam retoryczne pytanie chłopakowi, z którym wczoraj również miałam do czynienia. 'noo..jak widać tak. przepraszam. nie zauważyłem cię i...' - nie dałam mu dokończyć. 'nie tłumacz się, nie ważne' - stwierdziłam, próbując go wyminąć. 'na pewno nic ci nie jest?' - zapytał, próbując popatrzeć mi się w oczy. 'jak widać żyje, czyli wszystko gra. sorry, ale się spieszę, więc mógłbyś się łaskawie odsunąć, abym mogła w końcu wejść do sklepu?' - zapytałam. przesunął się nic nie mówiąc. po 15 min. byłam już w domu. po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. 'tworzę mamo!' - krzyknęłam. [cz.2] / mojekuurwazycie
|