ciepła jesień. kolorowe liście spadają z drzew tworząc tym samym na chodnikach barwne dywany. wśród pełnego radości parku znalazła ławkę umieszczoną po między drzewami, na których utrzymywały się tylko pojedyncze listki. usiadła na niej zanurzając się w marzeniach dość głęboko. nie przeszkadzał jej krzyk rozweselonych dzieci bawiących się nieopodal ławki, na której siedziała. wręcz przeciwnie. ten dziecięcy krzyk dodawał uroku temu krajobrazowi. a był to przepiękny krajobraz. w pewnej chwili, zupełnie przypadkowo, przez owy park przechodził On. jej serce zabiło mocniej, marzenia i dotychczasowe myśli rozwiały się jak liście z trawnika. nogi stały się bardziej wiotkie, niż były. nie potrafiła na Niego nie spojrzeć, tak więc swój wzrok wbiła w Jego oczy, które nie miały zamiaru skierować się w jej stronę. opadły ostatnie liście, do jej oczu napłynęło morze łez. nie potrafiła zrozumieć tego, że On dziś tak ładnie umie udawać, że nic Go z nią nie łączy, gdy niegdyś byli sobie bardzo bliscy
|