Siedziała w zupełnie zimnej wodzie. Zmoczone włosy opadały na jej kruchą twarz, pozwalając przy tym spływać strugom wody po ich końcówkach. Zapłakane oczy wpatrzone były w jeden punkt - żyletkę. Trzymała ją w dwóch palcach, kalecząc sobie opuszki. Rękę oparła na krawędzi wanny, napięła ją tak, by miała idealny dostęp do żył. Pięść zaciskała mocno, paznokcie wbijały się. Zamknęła oczy. Wolno przejechała żyletką po cienkiej skórze. Krew trysnęła zalewając wannę. Metalowy przedmiot uderzył o marmurową posadzkę, a zciekająca krew z jej ręki zmieszała się jeszcze z pianą, która dopiero co osiadła na brzegach wanny ... Ona tych oczu już nigdy nie otworzyła. [ Schiza_xd ]
|