Nienawidzę siebie za te wyobrażenia o własnym szczęściu.
Okazuje się, że rzeczywiście mnie się po prostu nie może udać.
Nie pojmuję, czemu do innych ludzi ta miłość po prostu przychodzi i jest zwyczajnie fajnie. A ja, choćbym stawała na głowie, i tak nie dostanę tego, co chcę.
Słuchajcie, jeśli kiedykolwiek będę pieprzyła o uwielbianiu kogoś, o kompletnym zauroczeniu,
albo - o zgrozo - o miłości, to skopcie mi tyłek.
Żadnych więcej miłości. Pora w końcu to zrozumieć.
Popłakałabym sobie, ale przecież duże dziewczyny nie płaczą.
|