robiłam kolacje, przy okazji plotkując z siostrą. nagle do kuchni weszła mama, która właśnie wróciła z zebrania. usiadła na krześle i wudusiła z siebie : ' dajcie mi wody'. patrzyła na mnie z przerażeniem. ' no, ale mamo. przecież oceny są ok' - próbowałam się bronić, nie wiedząc o co tak na prawdę chodzi. po wypiciu wody, kilku oddechach i wyjściu z szoku mama powiedziała:' ja bym zrozumiała wszystko,na prawdę. jedynki, naganny, wszystko. ale powiedz mi jedno - jak można do księdza powiedzieć:"obiągnij mi lache Ty łysy chuju"'. siostra wypluła herbatę, nie mogąc przestać się śmiać. na mojej twarzy pojawił się uśmiech, który próbowałam zamaskować. patrzyłam na mamę oczami kota ze shreka. ' no to ten, ja pójdę pranie wstawić' - rzuciłam szybko, wychodząc z kuchni. mama jeszcze przez kilka dni dziwnie na mnie patrzyła, i codziennie przypomniała: ' dziecko, ale Ty do cholery nie masz lachy', po czym obie wpadałyśmy w spazmatyczny śmiech. || kissmyshoes
|