z pretensjami patrzyłam w sufit. wciąż byłam zdania, że miejsce, w którym się znajduję jest czymś przejściowym, a ja powinnam spokojnie to przeczekać. nagle ogarnęło mnie przykre uczucie. ja chyba nigdzie nie należę. może sęk w tym, że w zwyczaju mam śnić za dnia. może to zwykła niepewność, bo przecież tylko pewne można ujrzeć i dotknąć.
|