Urodziłam się martwa . Blady trup obdarzony oddechem . Mszczą się . Myśli tłuką się jak kruche filiżanki. Marne te moje spojrzenia. Życie jakoś do mnie nie pasuje. Zostawiam jeszcze krwawe ślady w miejscach przez które przechodziłam. Biegłam na oślep, kalecząc pięty, potykając się, upadając. Czołgałam się bezsilnie do brzegu . Dalej trwam w tym bagiennym półśnie . Koszmarne niezdarne tchnienie . Dojrzewam do popiołu.
|