|
Kiedyś, kilkoma nacięciami złożyłam swój byt do depozytu. Nie były to jedyne cięcia. Nie pierwsze. Nie ostatnie. Były nowe. Cholernie nowe. Pożądane i bezwstydne . Dać wolność esencji ludzkości. Uwolnić ten cały nagromadzony smutek. Ołów płyną w żyłach. Chciałam znać to uczucie. I poznałam. Na wylot. Skusiłam się , skosztowałam , zasmakowałam ,. Obżerałam się bólem . Wypychałam wnętrzności niestrawnymi myślami. W końcu rzygałam tą pustką.
Metaliczny smak na drętwym języku. Kwas. Ale efekt końcowy dalej ten sam. Więc tkwię tak sobie dalej.
Otwarta . Na ostatni dzień , na ostanie ciecie . Na ostatnią pustkę.
|