pije kawe, słońce oświetla moją twarz, liście spadają, przechodzisz obok jadąc ręką po moim policzku i ustach, schylasz się do pocałunku lecz ja odwracam głowę, łzy płyną po policzku, słońce zachodzi, liście nie spadają, słychać krzyk i dzwięk uderzenia...powoli wstaje z podłogi, ocieram łzy i uciekam, łapiesz mnie za nadgarstek krzyczysz że jestem nikim, powalasz znów na podłogę, uderzasz i odchodzisz....Mija dzień wracasz z różami i winem, całujemy się, przytulamy i kochamy, lecz wiem że gdy rano się obudzę zostawię cie samego bo na moim ciele brakuje już miejsca na kolejne rany
|