Zadziwiające,że tyle męczyłam się,codziennie wmawiając sobie,że nie mam po co wstawać z łóżka.Raz unosiłam się nad ziemią, by za chwilę opaść z hukiem i przepłakać całą noc.Wstawałam nad ranem i nie wiedziałam,co się ze mną dzieje.Dlaczego świat stanął w miejscu,dlaczego nikt nie odpowiadał gdy zadałam nurtujące mnie pytania.W którymś momencie nawet cisza stawała się niewiarygodnie głośna,uciążliwa tak,że ciężko było oddychać.Kochałam go,jak nikogo na świecie,a podejrzewam,że w jakiś sposób kocham nadal.A on,zupełnie jak echo,już dawno przecież znikł.Wiem,że świata nie da się zatrzymać,a czasu cofnąć.Mamy więc wszyscy dwa wyjścia-zwęzić świat do rozmiarów własnego łóżka,lub zacisnąć pięści i stawiać dalsze kroki.Dziś idę dalej,chcę żyć z tą siłą,którą w sobie odnalazłam po tylu miesiącach fatalnego letargu.Chcę szczęścia,a szczęście nie jest celem.Szczęście jest drogą,przez którą idziemy codziennie,by je zdobyć.A ja znów uczę się sztuki małych kroków.Kocham to uczucie.
|