|
Był zawsze. Codziennie przesiadywał ze mną na schodach. Codziennie ogrzewał moje zmarznięte dłonie czy "robił wiatr" jak było gorąco. Gdy byłam smutno mocno mnie przytulał ,a gdy leżałam chora w łóżku namawiał żebym brała lekarstwa. Pewnego dnia szarej jak co roku jesieni sama siedziałam na schodach. Już nawet nie czekałam ,bo wiedziałam ,że nie ma po co. Że nie ogrzeje ani zmarzniętych rąk ani serca. Że nie przytuli jak będę smutna i ,że nie będzie mnie już namawiał abym brała lekarstwa-wtedy brałam ich nadto. [Ch]
|